Choć blog jest zakończony, będę tu wpadać, więc możecie komentować i pisać. Do końca jeszcze go nie opuściłam! I również nie zamierzam go usuwać.
Wpadajcie na nowego bloga (o wszystkim i niczym)!
Chcecie dowiedzieć się o mnie więcej? "Kontakt i Portale Społecznościowe"
Instagram: aleks_lover
Snapchat: aleksa213
Ask: aleks_to_ja
Twitter: @arleciaxd
Musical.ly: paandaa13

środa, 2 marca 2016

Chapter 30 "Przez łzy nic nie widziałam"

♪ narrator, miesiąc później, stadion w Irlandii ♪

     Laura podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła.
- Świetny koncert. - pocałowała go.
- Mnie też tak przytulisz? - zapytał Ryland. Laura podeszła do niego i mocno go objęła, po czym pocałowała w policzek.
- Która jest godzina? - zapytał Riker odkładając gitarę.
- Po dwudziestej drugiej. - odpowiedziała Rydel.
- Wzięłaś leki? - zapytał nagle Ross z niepokojem swojej dziewczyny.
- Skończyły mi się dwa dni temu.
- I  nic nie powiedziałaś? Chodź, znajdziemy jakąś aptekę całodobową i ci je kupimy.
- Ale ja ich nie potrzebuję. - powiedziała brunetka słabym głosem.
     Blondyn spojrzał na dziewczynę i westchnął.
- No dobrze. Chodźmy lepiej do... dzisiaj mieszkamy w hotelu czy w busie?
- Mam dość tych łóżek w busie. Jedźmy do hotelu! - zaproponował Rocky, a wszyscy się zgodzili.

♪ kilka minut później ♪

     Meneger R5 postarał się o pięciogwiazdkowy hotel z czerwonymi dywanami, oddzielnymi jadalniami i oczywiście luksusowymi pokojami. Zespół wynajął trzy pokoje. Dla Rydel i Ell'a, Ross'a i Laury i dla reszty chłopaków.
     Laura wyszła przebrana w piżamy z łazienki i zastała Ross'a leżącego na łóżku z zamkniętymi oczyma. Zgasiła światło w pokoju i położyła się obok chłopaka. Zakryła się kołdrą, by go nie obudzić.
     I nagle poczuła przeszywający ból w okolicy pleców. Trochę potrwał i po chwili przestał. Laura ułożyła się spokojnie i poczuła, że jakieś silne ramię obejmuje ją w talii.

♪ 2.00 w nocy, Laura ♪

     Migające światła, brunetka poruszała się w głąb tłumu ludzi. Szum głośnej muzyki, nagle ktoś zakrył jej usta. Każdy patrzy, jak ktoś brutalnie ją porywa. I wszyscy... śmieją się. Nikt nie chce jej pomóc. Nikt nie przybiega z pomocą. I nagle szept...
- N i k t  ci nie pomoże...
I wbija nóż w jej plecy. I wszystko się ucisza. Tłum zanika, a ból staje się coraz mocniejszy...
     Otworzyłam  oczy i nadal czułam ten ból, jakby naprawdę ktoś wbił mi nóż w plecy. Nie zauważyłam, że byłam na krawędzi łóżka i najzwyczajniej z niego spadłam, uderzając głową o szafkę nocną. Spadła lampa tłukąc się na tysiące kawałków. Próbowałam uśmierzyć jakoś ból prostując się, a potem garbiąc. Nic nie pomogło.
- Jezu, Laura! Co ci jest? - podbiegł do mnie Ross. Przez łzy nic nie widziałam. - Gdzie masz leki? - pytał przeszukując moją torbę, potem szafki.
- Nie mam... - szeptałam, czując, że ból ustępuje.
- Spokojnie, oddychaj, dam ci swoje. - powiedział i wyjął z torby jakieś leki. - Są przeciwbólowe, za chwile ci przejdzie. - powiedział podnosząc mnie, opierając o łóżko i dając mi wody.
     Połknęłam tabletki i zamknęłam oczy. Wszystko i tak powoli przechodziło. Ross zaczął głaskać mnie po włosach. Chciałam go objąć, ale nie miałam siły.
- Jest okey?
      Pokiwałam głową na tak. Chłopak wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Sam położył się obok. Położyłam głowę na jego torsie.
- Jutro mamy wolny dzień... -szepnął mi na ucho. - Odpoczniesz sobie... I zostaniesz w pokoju. Nie pozwolę ci się ruszać w tym stanie. - pocałował mnie w głowę.
     Jakie ja mam szczęście, że go mam. Ciekawe, co bym teraz I robiła i gdzie byłabym, gdybym go nie poznała. Może gdzieś na tropikalnych wyspach, albo w domu... Albo już dawno nie byłoby mnie na tym świecie. Dobra, to powoli staje się nieciekawe.

♪ siedem godzin później, 9.00 ♪

     Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy, ale bałam się przeciągnąć. Spojrzałam na Ross'a, który smacznie spał. Wstałam i omijając stłuczoną lampę otworzyłam drzwi.
- Witam, przesyłka od Rocky'ego Lyncha. - miła pani podała mi szampana.
- Dziękuję.
- Och, widzę, że lampa się stłukła! Za chwilę przyjdę posprzątać. Czy przy okazji coś przynieść?
- Ostatnio mnie napadnięto, przebywałam przez jakiś czas w szpitalu. Lekarz przepisał mi pewne leki, które mi się skończyły. - podałam kobiecie puste pudełko. - Dostałam silnego ataku dzisiaj w nocy i stłukłam lampę, przez brak tych leków. Wie pani, gdzie mogę je znaleźć?
- Ależ ja je mam! Są bardzo silne. Kupuję je w aptece na sąsiedniej ulicy.
- Czy mogłaby mi je pani kupić? Dam pani pieniądze.
- Tak, oczywiście. I tak miałam tam iść po pracy.
- Dziękuję bardzo. - powiedziałam z uśmiechem.
- Za chwilę tu posprzątam. - kobieta odeszła, a ja zamknęłam drzwi i poszłam z szampanem do małej kuchni. Włożyłam go do lodówki.
     Nachyliłam się nad Rossem i wyszeptałam do ucha jego imię.
- Rooss...
- Co się dzieje? - obudził się.
- Rocky przyniósł nam szampana. Pójdę sie dowiedzieć po co. Mówię ci, żebyś się nie martwił. - uśmiechnęłam się.
- Nie nie nie, ja pójdę, ty zostań.
- Ktoś tu musi zostać, za chwilę przyjdzie sprzątaczka i to nie będę ja. - powiedziałam i szybkim krokiem zmierzyłam do drzwi.
- Lau, gdzie ty idziesz? - zapytał Ross przecierając oczy. Ja naciskałam już klamkę. - Laura, proszę, no nie chodź nigdzie no. - Otworzyłam drzwi, wyszłam i je zamknęłam. - Laura! - usłyszałam.
     Powoli zmierzyłam do pokoju Rocky'ego, Rylanda i Rikera. Zapukałam i otworzył mi Ryland.
- Witaj, ranny ptaszku. - powiedział przeciągając się. - Wejdź, chłopaki jeszcze śpią, ja zdążyłem się dopiero obudzić. - weszłam do środka i rozejrzałam się. Od razu w oczy rzuciła mi się wielka kanapa, obsypana popcornem i duża plazma, dalej było widać małą kuchnię. Za ścianą były trzy dwuosobowe łóżka. Pierwsze było puste, na drugim spał Riker, a na trzecim Rocky.
- Dostaliśmy szampana do naszego pokoju od Rocky'ego. - odwróciłam się do młodszego.
- Wieczorem trochę zabalowaliśmy, możliwe że wieczorem Rocky'ego zamówił dla was szampana na umówioną godzinę.
- Dobrze wiecie, że nie piję takich rzeczy. - powiedziałam.
- A Ross?
- On raczej nie gustuje w szampanach.
- Tak ci się wydaje? - zaśmiał się. - To przynieś tego szampana, wyślemy to Rydellington. Ja wyślę.
- Stłukła nam się lampa w pokoju, za chwilę ma przyjść sprzątaczka i ma posprzątać, więc powiedziałam Rossowi, że ktoś ma zostać w pokoju. Więc on został. I teraz pewnie jest na mnie zły, więc szybko tam nie wrócę. On tu przyjdzie jak pokojówka wyjdzie. Poczekam sobie. - usiadłam na kanapie.
- A gdzie była ta lampa? - zapytał Ryland siadając obok mnie.
- Koło łó... a czy to takie ważne?
- Hu hu... - chłopak śmiesznie poruszył brwiami.
- O bosze, czowieku. - zaczęłam dziwnie mówić i strzeliłam facepalma.
- No co?
- To, że spadłam z łóżka. I Ross mnie potem nie chciał puścić, bo dostałam ataku. I się bał o mnie.
- To czemu tu jesteś przepraszam bardzo? - zapytał i nie czekając na odpowiedź wziął mnie na ręce i zmierzył do drzwi.
- Co ty robisz?
- Nie widzisz? - otworzył drzwi, wyszedł, zamknął, zmierzył w złą stronę.
- Źle idziesz. - powiedziałam.
- Mówisz tak specjalnie, bo nie chcesz wracać. A ja tu chcę być dobrym bratem, nie utrudniaj. - powiedział i się fochnął.
     Aktualnie w hotelu przeprowadzany był remont i na drzwiach nie było jeszcze numerków, więc każdy miał pamiętać gdzie mieszka, na przykład licząc drzwi od schodów.
- Co wy robicie? - usłyszałam Rossa z drugiego końca korytarza. Ryland się odwrócił.
- Błagam, pokaż mu gdzie mieszkamy. - powiedziałam.
- Ross, złapałem uciekinierkę i chciałem ci ją dotransportować.
- Dzięki brat, wezmę mojego uciekiniera. - powiedział i wziął mnie od brata.
- Wiecie, że mam nogi, nie? - zapytałam spoglądając na nich.
- A co to takiego? - zapytał młodszy i podążył za bratem. Otworzył nam drzwi i wszyscy weszliśmy. Ross położył mnie delikatnie na łóżku.
- To co brat, posiedzisz z nami trochę? - zapytał Ross.
- Planowałem pozwiedzać Irlandię z Rydel i Ratliffem.
- Stary, co będziesz im psuł randkę, pójdziemy razem w trójkę jutro.
- No spoko. - powiedział Ryland i usiadł na kanapie przed TV. Ja wstałam i usiadłam obok niego. Potem dołączył do nas Ross.
- Ale wtedy popsuję randkę wam. - skapnął się Ryland, gdy zaczęła lecieć reklama szamponu do włosów.
- Muszę mieć kogoś z boku, kiedy Laurze coś by się stało. Oby nie, bo mam dość tego, że kiedy chcesz zawiązać buty, myślę, że mdlejesz. - objął mnie Ross, a ja położyłam swoją głową na jego ramieniu.
- Tego uczucia chyba się już nie pozbędziesz. - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
     Nagle zadzwonił mój telefon. Okazało się, że dzwoni Raini.
- Heey kochana, co tam u ciebie? - zapytałam wesoło.
- Laura, Calum jest w szpitalu... - powiedziała szlochając do słuchawki.
- Ale jak to? Gdzie?
- W Amsterdamie.
- Jak to możliwe? - zapytałam zdziwiona.
- Pojechał tam, ponieważ dostał propozycję robienia filmu. Taksówkarz zasnął za kierownicą, a akurat wtedy przejeżdżali nad mostem... *szloch*
- Spadł? - zapytałam mając łzy w oczach.
- Nie chcę mówić tego jeszcze raz Rossowi i reszcie, więc proszę, włącz na głośny.
- Już, już włączam. - powiedziałam i kliknęłam tryb, o którego włączenie prosiła mnie przyjaciółka. - Jest ze mną Ross i Ryland.
- Więc jak mówiłam, Calum przejeżdżał most, taksówkarz zasnął i zderzył się z ciężarówką z gazem.
- O Boże... - Ross, gdy to usłyszał, przetarł oczy rękawem.
- Ciężarówka wpadła w przepaść, i wybuchła, razem z mostem, wszyscy zaczęli uciekać, on uciekł, ale został staranowany przez ludzi... *szloch*.
- W jakim jest stanie? - zapytałam również szlochając.
- Jest lepiej, ale nie mam do niego jak pojechać.
- Kiedy jedziemy do Amsterdamu? - zapytałam chłopaków.
- Za tydzień. - odpowiedział Ryland nieprzytomnie.
- Gdzie jesteście teraz? - zapytała Raini.
- W Irlandii.
- Dolecę do was jutro. Przyjedziecie po mnie na lotnisko.
- Tak, oczywiście. Trzymaj się, będzie dobrze.
- Pa. - rozłączyła się.
     Przytuliłam się do Rossa, Ryland, której siedział po mojej drugiej stronie przytulił się do mnie.

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Dwa miesiące przerwy xd No wieeem, jakoś tak wyszło, że strasznie wolno działał mi laptop i okazało się, że miałam program, który nawet nie powinien już działać. No i właśnie przestał. I teraz mam Windowsa 10, więc no ten xd okey xd
Proszę o jakiś komentarzyk, może, być może...? ;p