Ten rozdział jest dowodem, że to nie koniec bloga :) Nie zamierzam go kończyć w najbliższym czasie ;) miłego czytania! :D ~ Aleks
♪ narrator ♪
Vanessa, Rydel i Raini miały mokre policzki i przytulały się do swoich chłopaków, z wielkim smutkiem w oczach. Riker, Ellington i Calum z czułością pocieszali swoje dziewczyny, choć sami nie byli w lepszym stanie. Rocky i Ryland usiedli na krzesłach i spuścili głowy w dół. Najgorzej jednak czuł się Ross, który już nie wiedział co miał ze sobą zrobić. Spojrzał na wszystkich. Potem podszedł do drzwi i patrzył jak pielęgniarki robią jej ostatnie badania i próbują dowiedzieć się co było powodem śmierci. Zamknął oczy i oparł czoło o chłodną szybę. Jak można żyć bez Laury?
Choć bardzo bał się i wahał, w końcu wszedł do sali i spojrzał na bladą twarz brunetki.
- Proszę o wyjście, panie Lynch. Bardzo mi przykro z powodu panny Marano, ale nie możemy dawać panu więcej leków na uspokojenie. - prosiła pielęgniarka.
- Proszę mi pozwolić chwilę z nią zostać. Nie chcę już żadnych leków. - odpowiedział chłopak głaszcząc po policzku swoją dziewczynę.
- Pięć minut. - druga pielęgniarka spojrzała na swoją towarzyszkę smutnym wzrokiem i obie wyszły.
- Laura, czemu mnie tu zostawiłaś? Czemu byłaś na mnie zła? Przecież wszystko byśmy sobie wytłumaczyli, prawda? - Ross złapał jej zimną dłoń. - Spokojnie chodzilibyśmy sobie teraz po ogrodzie, albo po parku... Albo leżelibyśmy tu razem. Kocham cię. Nikogo tak bardzo nie kochałem jak ciebie i nie pokocham już nikogo... To wszystko moja wina, moja wina... - ze łzami w oczach przeczesał jej włosy.
Lynchowie, Ratliff i Vanessa stali w drzwiach wzruszeni tą sytuacją. Nie zauważona Mary stała z założonymi rękami za wszystkimi i bardzo żałowała, że zrobiła to, co zrobiła. To przez nią. Jak mogła dopuścić do tego, żeby Laura chciała się zabić? Czemu chciała rozbić ich związek tylko i wyłącznie dla pieniędzy? Jaka była głupia, jaka nie mądra...
- Nie chcę już pieniędzy. Chcę by wyzdrowiała. - odezwała się nagle. Wszyscy spojrzeli na nią, a ona wkroczyła do sali i spojrzała na zamknięte oczy dziewczyny. - Chciałam rozbić wasz związek. Peter zdradził moją siostrę, zażądałam od niego pieniędzy, ale ona dał mi warunek, więc chciałam go spełnić. - jej łza spadła na czystą, białą kołdrę szpitalną. - Ale już wiem, że byłam głupia i nie mądra. To najgorsze co mogłam zrobić. Tak bardzo was przepraszam. Wiem, że teraz jesteś na mnie wściekły. Ale muszę powiedzieć wam coś jeszcze... Dałam Laurze przerobione nagranie z Rossem, gdy odzyskała świadomość.
- Była przytomna?
- Oprzytomniłam ją zimną wodą, by pokazać jej tylko to nagranie. Kazała mi odłączyć respiratory i zapewniła, że nic się nie stanie. Nie widziała mnie, inaczej by mi nie uwierzyła. Za nim to zrobiłam powiedziała, że mam napisać kartkę z pożegnaniem. Miałam napisać "nie chcę już żyć". I wtedy zrozumiałam, że gdy to zrobię, zabiję ją. Nie mogłam, nie mogłam! Chciałam wybiec, już byłam przy drzwiach i ona sama to zrobiła... Ona odłączyła sama sprzęt... Uciekłam, jak jakiś tchórz. Tchórz! - krzyknęła Vensis i upadła na ziemię. Płakała rzewnie, a pielęgnairki, wezwane przez lekarza, który wszytko słyszał, zaprowadziły Mary na oddział psychiatryczny.
I do sprawy, którą zaraz opiszę, było wiele stwierdzeń. Od słów Mary do ludzkiego cudu z nieba, ale tak się stało.
Nagle respiratory nadal podpięte do brunetki zaczęły pulsować i wariować, aż w końcu ciągła linia zmieniła się na nieregularną, a Laura dostała lekkich drgawek i zaczęła oddychać. Każdy został wyprowadzony z sali na siłę. Jednak gdy doktor po piętnastu minutach, normalnie rozmawiał już z pacjentką, wszyscy wkroczyli do pomieszczenia. Doktor wyszedł, a oni usiedli wokół łóżka i wpatrywali się w nią ze szczęściem. Laura żyje! To nie dzieje się naprawdę... Ona żyje!
- Kochanie, pokonałaś śmierć, pokonałaś! - Ross złapał ją delikatnie za rękę. - Bardzo cię przepraszam. Wiesz, jak bardzo żałuje.. Jak bardzo tęskniłem.
- Czemu mnie uratowaliście? - brunetka objęła wzrokiem wszystkich.
- Przecież zawsze kochałaś życie. Co się stało cztery dni temu?
- Puść mnie. - blondyn zrobił niechętnie co rozkazała. - Pracowałeś z nim. Nie cierpisz mnie. Wszystkie twoje słowa są kłamstwem. - Laura miała smutną twarz. - Czemu aż tak mnie nie lubisz?
- Lau, ja cie kocham, najbardziej na świecie. To nagranie było sfałszowane. Mary się do tego przyznała. Ja nigdy cię nie okłamałem, nigdy w całym swoim życiu.
- Nie chcę cię już więcej widzieć.
- Zrywasz ze mną?
- Tak.
- Ross mówi prawdę. Ona sama to powiedziała. Teraz jest na dziale psychiatrycznym. - przyznał Riker, a reszta przyznała mu rację. Brunetka przekręciła głowę w bok.
- Nie mam już siły.
- Ja z tobą zostanę. Z Raini, dobrze?
- Nie, Vanessa. Nikogo ma tu nie być.
- Wybacz, kochana, ale ktoś tu musi przebywać,
- Dobra, róbcie co chcecie...
~♥~
Rodzeństwo przez drogę próbowało porozmawiać z Rossem, ale bez skutku. On szklanymi oczyma wpatrywał się w widok za oknem. Gdy byli w domu, wszedł na górę i nie schodził, aż do następnego dnia. Rano wyglądał jak jakiś upiór. Worki pod oczami, niedbałe ubranie, nie odzywał się do nikogo. Vanessa wróciła do domu już w nocy, przy czym wymieniła się z Rockym.
- Ross! - szatynka zawołała blondyna, gdy ten już miał zamknąć drzwi do swojego pokoju. - Laura nie chce spać, jeść, pić, nic. Jest z nią źle. Jest strasznie przygnębiona. - wysłuchał i zamknął się. Vanessa podeszła do drzwi i mówiła do przestrzeni za nimi. - Zerwała z tobą, ale to nie znaczy, że z nikim masz nie gadać i również tylko rozpaczać. Przyznam się, kiedyś byłam przeciwko, ale teraz... zawalcz o nią. Chcesz tylko błąkać się po domu jak duch, nawet nie starając się ją odzyskać? - drzwi otworzyły się.
- Ja sam nie mam siły, jak ona. To wszystko... musi się uspokoić... muszę się z tym pogodzić, wszystko poukładać.
- Ona przeżyła śmierć kliniczną! Rozumiesz, że ona była po drugiej stronie tego świata?! Prawie umarła i może sobie z tego powodu coś zrobić, a ty mówisz, że to musi się uspokoić?! To nigdy się nie uspokoi, rozumiesz?!
- Vanessa, każdy teraz na mnie krzyczy. No chociaż nie ty. Nikt mnie nie rozumie. Wiesz ile ona dla mnie znaczy? Wszystko. Wszystkie pieniądze świata, wszystkie łzy świata, wszystkie uśmiechy świata. Mary dawała mi takie pytania... sprowokowała mnie do takich odpowiedzi i usunęła kilka kawałków. Na pewno wycięła to, jak mówiłem, że "Na pierwszym spotkaniu twoja sukienka i Laury były tego samego kroju." Przed tym powiedziałem, że "Jest bez porównania" Ale powiedziałem to.. jakby nie świadomie no.
Riker wyłonił się ze swojego pokoju i kliknął coś na telefonie.
- Teraz na pewno Laura ci uwierzy. - uśmiechnął się i wyszedł z domu.
♪ Laura, szpital ♪
Patrzenie w sufit mi się znudziło, ale jednak muszę się patrzeć w tą biel, bo nie mogę przez ten głupi kołnierz ruszać szyją i głową. Do tego cały czas muszę brać te zastrzyki przeciwbólowe, które działają tylko na dwie godziny. Rany cały czas bolą. Nie chcę jeść, po prostu. Nie ma powodu.
Zraniło mnie to co usłyszałam. To był głos Rossa. Mówił, że go denerwuję, że nie ma porównania sukienki do stroju tamtej dziewczyny, która go nagrywała. Nie poznałam głosu tej osoby, która dała mi nagranie i tej dziewczyny na nim. Czyli wniosek jest jeden. Zdradzał mnie i pewnie nadal to robi. I już znam powód, czemu nie powiedział mi o trasie. Po co mówić dziewczynie, której się nie kocha, o tym, że wyjeżdża się na cztery miesiące? Vanessa ma Rikera, Raini ma Caluma, a ja mam tylko fanów i sławę. Ale co mi po tym, jak nie ma mnie kto w tej sławie wspierać? Nie mogłabym już grać w serialu z Rossem. Jak bardzo go nadal kocham. Ale nie chcę mieć z nim już nic wspólnego.
Przezroczysta łza spadła mi po policzku.
- Laura, boli cię? - zapytał Calum, zauważając ją.
- Tak. - odpowiedziałam szczerze słabym głosem. Pielęgniarki nauczyły już wstrzykiwać te wstrętne igły każdego kto siedział już przy mnie. Rocky chwycił za strzykawkę. - Nie. Nie rób tego.
- Wiesz, że jak coś zrobię źle, to nic się nie stanie. Po prostu będzie cię mniej boleć w innym miejscu. - uśmiechnął się.
- Nie. To nic nie działa. Przecież i tak mnie boli. Będe miała tylko złe wspomnienia związane z bliznami.
- Na pewno?
- Tak, odłóż to. Czy Ross... - zaczęłam, a chłopaki wsłuchali się. - Czy on już sobie kogoś znalazł?
- Chodzi po domu jak jakiś trup, do nikogo się nie odzywa i w nocy po prostu nie spał, tylko... tylko płakał. Co mam powiedzieć? Nie będę cię kłamał. - Rocky przysunął sobie krzesełko.
- A gdy dowiedzieliśmy się, że ty ten... to on padł na ziemię i też zaczął płakać. On jest silny. Dobrze o tym wiesz. Ale on bez ciebie to cień człowieka.
- To czemu nie pójdzie do swojej dziewczyny? - zapytałam. Chłopcy spojrzeli na siebie z dziwnymi minami.
- Nie rozumiem. - rudowłosy usiadł na łóżku.
- Przecież mnie zdradzał. A ta dziewczyna z nagrania to co?
- To Mary. Pojechaliśmy do niej od razu po wywiadzie. - Rocky zaczął opowiadać, a Calum dawał mu widoczne znaki, by tego nie robił. Jednak od patrzył się w podłogę, albo na mnie nawet go nie zauważając. - My sobie robiliśmy zdjęcia z jej siostrą, a on z nią gadał. Podczas rozmowy, chyba pod drzwiami stał Ryland i chyba wszystko słyszał i widział.
- Wezwijcie go.
- Ale jest dziesiąta. On teraz jest na uczelni.
- No racja, przecież dzisiaj pierwszy września... Na następną wartę, chcę, by on tu siedział.
- Dobra... Zadzwonię do niego i spytam czy się zgodzi na siedemnastą. - Lynch wyszedł.
- Może chcesz teraz coś zjeść?
- A.. co?
- Rosołek. Samolocik? - zaśmiał się.
- Jednak serial ci się z humorem udzielił. - uśmiechnęłam się i potem skrzywiłam z bólu pleców.
- Okey?
- Tak, tak. Nie boli. - wypuściłam powietrze. - Nie musicie się mnie ciągle o to pytać.
♪ kilka godzin później ♪
Przenieśli mnie do innej sali, ponieważ nie byłam już, aż tak bardzo ciężkim przypadkiem, bym miała pojedynczą salę. Ja tak uważałam, lekarze nie. Za moją prośbą zawieźli mnie do sali podwójnej. Gdy moi tymczasowi opiekunowie zobaczyli podjeżdżające auto Rikera i wysiadającego z niego Rylanda, pozwoliłam im wyjść po niego. Rocky gubił się już po tych salach, więc Calum poszedł z nim. Każdy pamiętał po połowie drogi. Chłopaki na początku nie chcieli iść, ale rozkazałam im to, prawie krzycząc. Po pięciu minutach przyszli z Rylandem, który rozejrzał się tylko po sali, usiadł na pustym łóżku obok mojego.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Dziękuję, lepiej. A ty? A właśnie. Jak tam Van?
- Ja bardzo dobrze, Vanessa również, tylko cały czas denerwuje się na Rossa o wszystko. I ja... specjalnie tu przyjechałem, żeby ci to powiedzieć. Wiesz, z okazji pierwszego września u nas w szkole jest taka wieelka impreza otwarta... Jeszcze jedna będzie taka po koniec półrocza tylko, że zamknięta. Szkoda, że tam nie możesz być, bo tu leżysz. Ale ja... chciałbym pojechać. Tam będzie taka dziewczyna, która mi się strasznie podoba i naprawdę straasznie chciałbym ją zobaczyć.
- Uuuu! - Rocky poklepał brata po plecach i zatańczył coś typu... gangnam style, taniec szczęścia...
- Jasne, że możesz. - uśmiechnęłam się i boli mniej. Jest jakiś postęp. - Ale najpierw powiedz mi, czy ty słyszałeś rozmowę Rossa z Mary w dzień mojego wypadku?
- Stałem wtedy pod drzwiami i tak trochę słuchałem, trochę nie...
- A powiesz mi co słyszałeś?
- Umm.... Jak ona się pytała jego czy jej sukienka jest ładna, a Ross wtedy odpowiedziała, że tak, ale nie porównania do tamtej sukienki tego samego kształtu co miałaś ty w dzień twojego i Mary spotkania pierwszego. - powiedział to wszystko na jednym oddechu.
- Na pewno?
- Tak. Nie kłamię, po prostu miałem w głowie już to zdanie i nie chciałem go zapomnieć mówiąc. - towarzystwo zaśmiało się wesoło.
- Spoko, a coś jeszcze?
- Pytała się o walizkę, którą Turner pokazał Rossowi w drugiej połowie programu. Odpowiedział, że musiał z nią zerwać i że się zaśmiał. I że uśmiech nie był mu łatwy bo się z tobą pokłócił.
- Okey, tyle mi wystarczy. - powiedziałam.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Wszyscy właśnie będą na tej imprezie, oprócz Rossa i Rikera i oni chcą z tobą tu posiedzieć.
- Dobrze. Zgadzam się. - odpowiedziałam z przekonaniem. Przecież i tak przez większość ich warty będę spała. - Możecie jechać jednym autem, żeby Riker tyle nie jeźdźił. Nie musicie wołać pielęgniarek. Chcę trochę pomyśleć sama, w spokoju. - Calum chciał coś powiedzieć, ale bracia po prostu zabrali go z sali.
Zostałam sama, w ciszy, w spokoju... To szpital, tu nic mi się nie stanie, wszystko będzie okey...
Drzwi otworzyły się i zamknęły z ciszą. Na chwilę zamknęłam oczy, ale prawie od razu je otworzyłam. Przy moim łóżku stała Mary w koszuli szpitalnej.
- Co ty tu robisz? - zapytałam.
- Chciałam cię przeprosić. Że próbowałam cię rozsypać. Ten wypadek, to nie ja. Peter jest w więzieniu. Sama go tam doprowadziłam.
- Już na balu zauważyłam, że się znacie.
- Ja tylko chciałam dostać od niego kasę, ale teraz chcę byś wyzdrowiała. Na serio. - mówiła przygnębionym głosem. Takim smutnym, przykrym.
- Okey, rozumiem.
- Przepraszam. Ja już pójdę. Słyszę jakieś kroki i to chyba twoi znajomi... zdrowiej. - wyszła. Widziałam ją jeszcze trochę przez okno. Po kilku sekundach do sali wszedł Ross i Riker. Od razu zamknęłam oczy, udając że śpię. Młodszy blondyn podszedł do mnie i ujął moją rękę. Tak jak zawsze, gdy byłam chora...
Choć blog jest zakończony, będę tu wpadać, więc możecie komentować i pisać. Do końca jeszcze go nie opuściłam! I również nie zamierzam go usuwać.
Wpadajcie na nowego bloga (o wszystkim i niczym)!
Chcecie dowiedzieć się o mnie więcej? "Kontakt i Portale Społecznościowe"
Instagram: aleks_lover
Snapchat: aleksa213
Ask: aleks_to_ja
Twitter: @arleciaxd
Musical.ly: paandaa13
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ojeja *-* jakie kochane na koniec :3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowniasty, czejam na nastepny z nieeeecierpliwoscia :3 :*
Ale cudowny *-*
OdpowiedzUsuńCzekam!
-Wika aka ponczek
suuuper kiedy next ? <3
OdpowiedzUsuń