♪ Ross ♪
Gdy wszedłem do sali, zauważyłem, że Laura śpi. Złapałem ją za rękę delikatnie, by jej nie obudzić.
- Ryland nas oszukał, że nie spała. Dorwę tego drania. A jak Laura się obudzi, pokaże jej to nagranie. - Riker usiadł po stronie łóżka.
- To co gadałem z Vanessą? W ogóle czemu ty nas nagrałeś?
- Bo tak słodko gadałeś o Laurze, z taką troską, więc uznałem, że to nagram i pokażę, żeby Laura ci wybaczyła.
- Super z ciebie brat. - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Spojrzałem na brunetkę. I nagle poczułem, że mogę patrzeć tak na nią całe godziny, dnie, zawsze. - Kocham jej włosy, jej cerę, jej oczy, jej ręce, nawet jej pięty! Może brzmi to niedorzecznie, ale kocham w niej wszystko. Jak wyjechała to ten nowy styl życia i w ogóle, to ja popełniłem błąd.
- Ale się zmieniłeś.
- Dowiedziałem się, że wróciła i prawie w tym samym czasie, że ma chłopaka. To była kompletna załamka.
- Ale się uśmiechasz. - Riker zrobił pytającą minę.
- Bo wtedy naprawdę skumałem, że inne życie nie ma sensu. I że naprawdę kocham Laurę.
- To też powinienem nagrać. - zaśmialiśmy się.
♪ Raini ♪
Szykowałam się na imprezę do szkoły. Calum na mnie już czekał na dole. To największa taka impreza w szkole, a mojej najlepszej przyjaciółki tam nie będzie. A następnej takiej nie będzie, ponieważ chodzimy od ostatniej klasy licealnej... Ech...
- Raini, kochanie, zejdź już. Ile można robić sobie makijaż?
- Już, już idę. - odkrzyknęłam chłopakowi.
Zeszłam na dół, Calum stał oparty o drzwi grzebiąc w telefonie.
- Dobra, możemy iść. Zamyśliłam się o Laurze.
- Będzie Ellington, Rydel, Ryland, Rocky... Reszta jest u Laury, ale jak oni będą nie będziemy mogli być smutni, nie będzie okazji. Znasz Laurę. Jest silna. Zawsze dąży do celu i zawsze go zdobywa. Da sobie radę i wyzdrowieje. - Calum spojrzał mi w oczy. Przytuliłam się do niego. On objął mnie i razem poszliśmy na imprezę.
W wejściu spotkaliśmy naszych przyjaciół. Gdy przekroczyliśmy progi szkoły, wszyscy byli tak zajęci zabawą, że nie zauważali wchodzących osób. I do takiej szkoły aż marzy się wracać! Ktoś przemycił alkohol i narkotyki. Dopalaczy nie biorę, nawet chciałam naskarżyć, ale gdy powiedziałam o tym chłopakom, zakazali mi. Ten co to świństwo sprzedawał to uczeń czwartego roku i gdybyśmy naskarżyli, zniszczylibyśmy mu życie czy coś. Napiłam się trochę piwa i jednego drinka łyknęłam. No niby rozpoczęcie roku, ale impreza to impreza!
Nie przypominam sobie, żeby urwał mi się po tym film. Raczej bawiłam się świetnie, a następny dzień nie miałam bólu głowy. Nawet lepiej się czułam na pierwszy dzień nauki. Jak zawsze gadali o tych zasadach BHP i o wszystkich tych nudnych rzeczach. Bez Rossa i Laury siedziałam cały czas sama w ławce. Calum poszedł ze mną na imprezę, ale on już dawno skończył liceum. Teraz jest na ostatnim roku studiów filmowych i to mnie cieszy. Jednak szkoda, że nie mogę go widywać przez to codziennie. Opowiadał, że jeśli ma jakiś ważny egzamin, a jest w innym kraju, przyjeżdża do niego mentor z tamtej szkoły i go egzaminuje. A czasem, musi tam specjalnie jechać. No niestety.
- Raini, cześć! - zauważył mnie Rocky. Miał już dwa lata studiów za sobą, więc gdy zagadał do mnie, osoby z mojej klasy spojrzały się na mnie wzrokiem "ona się zadaje ze starszym, a dzisiaj dopiero drugi września!".
- Siema. Dzwonił Ross?
- Chciałem ciebie o to spytać. Riker dzwonił wczoraj wieczorem, że Ross obejmie jeszcze jedną wartę. Wyspał się podobno na pustym łóżku obok Laury.
- No a Laura co? Nie przebudziła się?
- Gdy spał Ross, ona nie, gdy ona spała, Ross się przebudził. Taka nie specjalna ironia losu. - zaśmialiśmy się.
- Spadam na lekcje. Teraz mam język polski...
- Właśnie, nie powiedziałaś mi, na co poszłaś. Na muzykę?
- Na prawo.
- Ty, Raini, na prawo? Naprawdę?
- A czy smerfy mają niebieskie tyłki?
- Pytaniem na pytanie. Ciekawe. Rób tak dalej, a zostaniesz moim adwokatem przed Rydel. Do następnej lekcji!
- Siema! - odkrzyknęłam i poszłam na drugiego piętro.
♪ Laura ♪
Otworzyłam powoli oczy. Zawsze gdy nagle je otwierałam, witało mnie jasne światło lampy, więc teraz wolałam nie ryzykować. Jednak teraz ujrzałam czystą biel ściany. A obok Rikera.
- Witaj.
- Cześć. Nie było zmiany warty? Przecież dwanaście godzin temu cię tu jeszcze widziałam.
- Wyspałem się, kiedy ty spałaś. - uśmiechnął się. - Lekarz poprosił, żebym sprawdził czy poprawił się twój stan, ponieważ on sam wyjechał. Czy możesz przytaknąć? - zapytał, a ja wykonałam polecenie. - Spoko, przekręć głowę w bok. W leewo... - zrobiłam tak. - ... i w praawo. - udało mi się i ujrzałam coś, przez co aż podskoczyłam.
- Co się stało Rossowi? Co mu jest? Coś sobie zrobił? - przechylałam głowę w tą i we w tą. - Gadaj, co mu jest?!
Ross leżał na sąsiednim łóżku przykryty kołdrą szpitalną i tak się wydawało, jakby był podpięty pod kroplówkę.
- Spokojnie już mogą nie zakładać ci kołnierza. Ale nie nadwyrężaj karku.
- Co jest Rossowi?! Odpowiesz mi łaskawie? - podniosłam głowę do góry i zabolały mnie nagle plecy.
- Spokojnie, nic mu nie jest. Po prostu chciał się wyspać. Obudzę go, jeśli chcesz.
- Kiedy zasnął?
- Trzy godziny temu.
- Nnoo to obudź.
Blondyn zdjął kołdrę z brata, a ten od razu otworzył oczy i rozejrzał się niespokojnie.
- Coś sie... ? - zobaczył nagle mój uśmiech. Uspokoił się i podszedł do mojego łóżka.
- Laura... W końcu mogę zobaczyć twoje bielutkie ząbki. - wyszeptał i zaśmiał się.
- A ja się śmieję, że cię widzę. - przytulił mnie delikatnie.
- Przepraszam. Jest durniem. Nie chciałem ci po prostu mówić. Nie pomyślałem.
- Już dawno ci przebaczyłam. Przecież damy sobie radę, co nie? - pocałowałam go w policzek.
- Czyli znów jesteś moją dziewczyną?
- A ty moim chłopakiem. - złapał moją dłoń delikatnie. - Kocham jak tak robisz.
- A ja kocham ciebie całą. - pocałował mnie najdelikatniej jak tylko mógł, by mnie nie zranić.
- Aaawwwwww! - wtrącił się Riker, patrzący na to wszystko z maślanymi oczyma.
- Przeszkadzasz. - powiedział Ross i wypchnął brata za drzwi. Usiadł obok mnie patrzył się w moje oczy. Ja odwzajemniałam to przez cały czas. Widziałam w jego oczach błyski. Błyski zakochania.
- Jesteś piękna.
- Taka poraniona?
- Poraniona, ale moja. Sama przed chwilą mówiłaś, że sobie poradzimy. Z moją trasą, z twoim zdrowiem. Schwytamy tego idiotę, który ci to zrobił. Schwytaliśmy już Peter'a. Nie poradzimy sobie z jakimś włamywaczem amatorem? - ziewnął. Chciał to przede mną ukryć, jednak mu się to nie udało.
- Leć do domu. Zrób sobie skrzydła czy coś. Byle szybko. Musisz coś zjeść, wyspać się, umyć. Obudziłam się, wszystko ze mną jest dobrze. Boli coraz mniej. Może opracujesz nową piosenkę?
- Ale na zmianę jest tylko Vanessa.
- A ona czasem nie poszła też do szkoły?
- Aa, no racja.
- Dam sobie radę. Van była przedtem. Ciągle przy mnie siedzicie. Ktoś będzie chciał to przyjdzie.
- Nie chcę cię zostawiać.
- To dla twojego dobra. - powiedziałam. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Ja ucieszona, że nie jestem już zmuszona do patrzenia się w sufit, rozejrzałam się powoli po sali. Prawie wszystko było białe. Ale jednak obok mnie na szafce był duży bukiet kwiatów. Na przeciw mnie był telewizor. W rogu leżała cała stera listów i kwiatów. Wcześniej ich jakoś nie zauważyłam. Przecież byłam skazana na kołnierz, obrażona na cały świat i pochłonięta bólem.
- Witam, pani Marano. Czy panowie mogą z panią porozmawiać? - do sali wkroczył mój lekarz prowadzący z dwoma policjantami.
- Tak, oczywiście. - powiedziałam i próbowałam się podnieść, jednak mi się to nie udało. Doktor podszedł do mnie i lekko podniósł mnie z poduszek, czego ja zrobić nie umiałam. - Dopiero się obudziłam. Odpowiem na każde pytanie.
- No dobrze. Rozmowa będzie notowana i nagrywana dla pani bezpieczeństwa i dla dowodów rzeczowych w sprawie. Czy będzie pani mówiła prawdę?
- Tak.
- Czy zgadza się pani na to? Potrzebuje pani adwokata?
- Zgadzam się i nie potrzebuje.
- Dobrze. Zaczynamy notowanie i nagrywanie głosowe. - powiedział jeden policjant i zaczął nagrywać.
- Imię i nazwisko? - drugi zaczął mnie wypytywać.
- Laura Marano.
- Czy podejrzewa pani kogoś, kto mógł panią zaatakować?
- Mój były siedzi w więzieniu. Moi przyjaciele, rodzina, chłopak, oni byli załamani, siedzieli przy mnie cały czas. Byli przed tym zdarzeniem na wywiadzie. Ja też byłam tam zaproszona, ale wyszłam w połowie, ponieważ pokłóciłam się z moim chłopakiem, który tam został. Dziewczyna, która chciała mnie z nim rozdzielić siedzi w oddziale psychiatrycznym. Wszystkich kogo mogłabym podejrzewać siedzą w kicu albo w psychiatryku, więc... nie.
- Czy widziała pani twarz przestępcy?
- Nie.
- Jaki był przebieg zdarzenia?
- Wróciłam do domu zmęczona. Byłam u mojej siostry, która nie była na wywiadzie, przy okazji jeszcze wpadłam do moich przyjaciół, Raini i Caluma. Więc zamknęłam drzwi i przede mną stanął jakiś facet z pistoletem. Krzyczał, żebym dała mu wszystkie drogie rzeczy. Spakowałam mikser, mikrofalówkę i potem rzeczy, które tylko wyglądały na tanie.
- Skoro wracała pani wieczorem, to przecież już wszyscy byli w domach. Każdy mógł panią zaatakować.
- Proszę przejrzeć nagranie monitoringu, gdy lekarz powiedział mojej rodzinie, że nie przeżyłam. Ale przeżyłam śmierć kliniczną. Wszystkie podejrzenia na nich znikną. Jestem tego pewna. - westchnęłam.
- O co pani pokłóciła się ze swoim chłopakiem?
- O jego trasę koncertową.
- Czy jest taka możliwość, że ta sama osoba, która zaatakowała panią, to ta sama osoba, która zaatakowała Rossa Lyncha?
- Przecież ustalono, że Peter Concory jest teraz w zakładzie karnym.
- Tak, dotarł do nas, ale po pani ataku.
- Nie, on oma zakaz zbliżania się do mnie. - powiedziałam stanowczo.
- Co stało się dalej?
- Spakowałam wszystko co mogłam i powiedział, że to wszystko ma pozostać tajemnicą i zagroził, że ma moje klucze od domu. Ja miałam jedne, Ross miał ich kopię. Nie zabrał ich na wywiad, lecz zostawił w domu. Gdy się z nim pokłóciłam, włożyłem je pod lampę i spakowałam go, po czym poszłam z jego walizką do jego rodziny. Wracając, gdy facet mi zagroził, chciał już wychodzić. Jednak zatrzymał się, popatrzył na mnie i powiedział, że woli mieć pewność. Pierwszy strzał mnie nie trafił. Za drugim dostałam w ramię. - odsłoniłam piżamę. Policjant wziął aparat i zrobił zdjęcia bandażu. - Trzeci raz w tą samą rękę, tylko niżej. - odsłoniłam rękaw. - No i ostatni strzał był w plecy. - pokazałam im miejsce obok lewego żebra.
- Czy to wszystko?
- Tak. To wszystko.
- Gdyby chciała pani jeszcze coś zeznać, zapraszam na komendę, albo proszę dzwonić na te dwa numery. - władza zapisał mi na kartce dwa ciągi cyfr. - Życzę zdrowia. Do widzenia.
- Dziękuję, do widzenia. - wyszli. Ja znów się położyłam i zaczęłam tradycyjnie gapić się w sufit.
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
W końcu zabrałam się za rozdział :/ zdałam sobie sprawę, że strasznie długo już na niego czekacie, więc bardzo was p r z e p r a s z a m!
Nie miałam pomysłu na rozdział. I teraz, co najgorsze, również nie mam :(
Więc ma do was wszystkich, wszystkich, którzy czytają rozdziały, notki i obydwa, pewne zadanie. Napiszcie komentarz, z waszym pomysłem na chapter 25 :) Postaram się uwzględnić wszystkie. Ale jeśli któregoś pomysłu nie użyję, to pewnie uwzględnię go kiedyś indziej. W jakimś OS'ie lub dalszym rozdziale.
Więc czekam!
Do następnego rozdziału! :D
Choć blog jest zakończony, będę tu wpadać, więc możecie komentować i pisać. Do końca jeszcze go nie opuściłam! I również nie zamierzam go usuwać.
Wpadajcie na nowego bloga (o wszystkim i niczym)!
Chcecie dowiedzieć się o mnie więcej? "Kontakt i Portale Społecznościowe"
Instagram: aleks_lover
Snapchat: aleksa213
Ask: aleks_to_ja
Twitter: @arleciaxd
Musical.ly: paandaa13
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny <3
OdpowiedzUsuńCo do pomysłu, może ktoś by porwał Raini i Caluma? :P
Super!
OdpowiedzUsuńCo do pomysłu.... Hmm...
Jak cos wymysłem to napisze Ci tutaj ;)
-Wika aka ponczek