Choć blog jest zakończony, będę tu wpadać, więc możecie komentować i pisać. Do końca jeszcze go nie opuściłam! I również nie zamierzam go usuwać.
Wpadajcie na nowego bloga (o wszystkim i niczym)!
Chcecie dowiedzieć się o mnie więcej? "Kontakt i Portale Społecznościowe"
Instagram: aleks_lover
Snapchat: aleksa213
Ask: aleks_to_ja
Twitter: @arleciaxd
Musical.ly: paandaa13

poniedziałek, 27 lipca 2015

Chapter 20 "Musiałem się przejęzyczyć"

- Laura, ja... - Mary nie mogła wykrztusić słowa.
- Nie tłumacz mi się! Znasz go! Jak mogłaś?! Za moimi plecami?!
- Ale ja próbowałam zebrać dowody!
- Jakie znowu dowody? - zapytałam wściekła.
- Że Ross cię zdradził.
- Ogarnij się, kobieto! Ross nigdy by mnie nie okłamałam! Kocha mnie!
- On z nim spiskował. - pokazała palcem na Concory'ego.
- Nie wierzę ci! - krzyknęłam.
- Masz takie prawo. Ale nic nie mów Rossowi.
- Nie mam zamiaru! Takich oszczerstw pod jego adresem jeszcze nie słyszałam! On uważał cię za przyjaciółkę! Pff. Nigdy ci nie ufałam. I jemu też. - spojrzałam na Petera wzrokiem pełnym pogardy. - Żegnam. Nie chcę cie więcej widzieć w moim domu. - oznajmiłam i ruszyłam szybkim krokiem do Studia.
Dotarłam tam, akurat zaczęły się głosowania na króla i królową balu.
- Jednak dzisiaj to nie lud, czyli wy, wybiera króla i królową balu, tylko szanowny hrabia Kopelow i ja. - dało się słyszeć słowa dezaprobaty. Ale kulturalne. Każdy przestrzegał mowy "tamtych czasów".


~♥~

- Na scenę zapraszam panią Rydel Lynch, w przebraniu cesarzowej Elżbiety zwanej także Sisi. - Rydel weszła wesoła na podest. Została wywołana pierwsza, z czego cieszyła się podwójnie. - Vanessę Marano przebraną za księżniczkę Izabelę. - Vanessa stanęła obok przyjaciółki. - Mary Vensis przebrana za bogatą wieśniaczkę. - Jednak Mary nie pojawiła się. Uśmiechnęłam się schylając głowę. Ross złapał mnie za rękę.
- Teraz będziesz ty. - szepnął mi do ucha.
- Skąd wiesz? - zapytałam.
- Przeczuwam.
- Mary Vensis. - powtórzył DJ. Jednak słychać było tylko szum sukni. - No dobrze, więc zapraszam Laurę Marano przebraną za Cristine, Smutną Pannę Młodą. - wkroczyłam na podest obok siostry.
- Teraz to wasza decyzja, która pani przejdzie do następnego etapu. Czy mógłbym paniom zadać kilka pytań?
- Oczywiście. - uśmiechnęła się Sisi.
- Jasne. - zaśmiała się lekko Van.
- To wskazane. - ukłoniłam się. Kochałam kłaniać się się w tej sukni.
- Więc, pani Lynch. Co pani sądzi o śmieceniu świata?
- Cóż, powiem pierw, że czuję się jak na wyborach miss Miami. Sądzę, że to bardzo złe. Każdy raczej by tak twierdził. Nawet ci, którzy to robią. Wyrzucą śmieci do lasu i powiedzą, że źle jest śmiecić. To nie mądre.
- Hrabino Izabelo, etykieta jest poprawna w pałacu? Może trzeba coś zmienić.
- Kąpanie co poniedziałek, jest głupie. Tak jak to, że zakazane jest mówienie, że coś jest głupie, jest głupie. Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie. A prawdziwy hrabia i prawdziwa hrabina, powinni kąpać się chociaż dwa razy na tydzień!
- Panno Cristine, czuy uważa pani za słuszne, że domom dziecka nie należy się więcej zasiłku niż osiemdziesiąt dolarów miesięcznie? - gdy usłyszałam to pytanie, zamurowało mnie.
- Co to ma znaczyć? Osiemdziesiąt dolarów miesięcznie i niby ja mam uważać to za słuszne? Wiem, na tym balu trzeba mówić na szesnasty wiek, ale... nie wyobrażam sobie, żeby w tamtych czasach tak mało dawano dzieciom, a tak dużo sobie. Tamte czasy byłe złe. I nawet zasiłki na ten wiek dla domów dziecka są za małe. Cieszę się, że Rydel przebrała się za cesarzową Elżbietę! Była ona najsilniejszą i najsprawiedliwszą z wszystkich księżnych i to ona podniosła zasiłki! Mogłam się właśnie za nią przebrać, a nie za Cristine! Tak, to piękna postać. I rozumiała, że jej ojciec zarabia za dużo pieniędzy, ale miała świadomość, że zarabiał je uczciwie, a nie z podatków własnego ludu! Nie mam zamiaru przechodzić do następnego etapu, jeśli mają mi zadawać takie pytania! - krzyknęłam i zeszłam z podestu. Podeszłam do Rossa i złapałam go za ręke.
- Nieźle. - zaśmialiśmy się cicho. Przytuliłam się do niego i usłyszałam oklaski dotyczące mojej śmiałej wypowiedzi.

~♥~

    Ja, Raini, Calum i Ross wracaliśmy razem do swoich domów.
- Ble, ble, czy uważa to pani za słuszne? - przedrzeźniałam DJ'a. Dotknęłam korony na głowie, by sprawdzić, czy nie spadła.
- Tak to śmieszne, ale muszę wam coś powiedzieć. - oznajmił Calum tajemniczo.
- Stary, gadaj. Bez tajemniczości. - zaśmialiśmy się.
- To ostatni mój tydzień z wami.
- A serial?
- Jadę do szkoły filmowej, jak w serialu. Ostatni rok studiów tam i wracam na stałe do was. Zaczynam od lutego roku dwa tysiące szesnastego.
- To jeszcze pół roku! Jaki tydzień? - krzyknęła z oburzeniem, ale i jednocześnie z ulgą Raini.
- Powiedziałem tydzień? Musiałem się przejęzyczyć. - Rodriquez uderzyła go w ramię i znów się zaśmialiśmy.
        Była druga w nocy, a byliśmy strasznie głośno. Jednak zostałam królową balu, ale tylko za moją wypowiedź. I może za wygląd...?
- Mieszkam na następnej ulicy. Spadam. Cześć!
- Siema, hrabio! - znów głośny śmiech.
       Odprowadziliśmy z Rossem Raini i sami poszliśmy do mnie. Ja nie walnęłam się od razu na kanapę, choć chciałam. Najpierw chciałam się jednak przebrać i umyć. Szukałam więc w szafce mojego zmywacza do paznokci, by zabrać go na górę. Gdy znalazłam, spojrzałam na drzwi. O futrynę opierał się Ross.
- W końcu mam ciebie tylko dla siebie. - pocałował mnie.
- Ross, daj mi się przebrać. - zaśmiałam się.
- Nie! Proszę! Nie mogę się nacieszyć widokiem tej sukni i twojej sylwetki i figury i twarzy i włosów. Kocham cię. - jeszcze raz mnie pocałował, ale tym razem trwało to dłużej.
- A położysz się dzisiaj obok mnie? - poprosiłam.
- Jasne. Od długiego czasu próbuję cię na to namówić, bym chociaż przez pięć minut obok ciebie poleżał. - zaśmialiśmy się.
- Za dużo radości. - i śmiech.
        Zdjęłam suknie, zmyłam paznokcie, rozpuściłam włosy, rozczesałam je i dopiero wtedy przebrałam się w piżamy. Położyłam się i w ogóle zapomniałam, że suknia leży na podłodze nie złożona.
        Po chwili przyszedł Ross. Posunęłam się, żeby zrobić mu miejsce i za chwile już byłam do niego przytulona.


~♡~


Następnego dnia, składałam pranie na kanapie i oglądałam "Zoom". Musiałam złożyć pranie, ale musiałam też to obejrzeć.
Ross miał jakiś wywiad do gazetki Miami z zespołem.
- Mówią, że bierzesz narkotyki. To prawda? - zapytał prezenter.
- Oczywiście, że nie. To niepojęte. I nieprawda. - oburzyła się jakaś aktorka z najnowszego filmu Miami Studios.
- A czy zaśpiewasz nam jedną z piosenek twojego filmu?
- Emm... Ja umiem tylko kawałek "I gonna be", bo tylko tyle śpiewam.
- Ale jesteś główną bohaterką.
- Tak naprawdę to Louis jest głównym bohaterem i to on ma talent. Film polega na tym, że Britney zakochuje się w Louisie, ale nie wiedziała ona wszystkiego o chłopaku. Nie wiedziała, że kocha on grać i śpiewać i ona próbuje z nim o tym porozmawiać, ale woli Louisa podsłuchiwać. Więc pewnego dnia próbuje zaśpiewać ulubioną piosenkę chłopaka. Załamuje się, bo zdaje sobie sprawę, że on kocha muzykę, a ona nie, więc postanawia z nim zerwać.
- I na tym koniec?
- Louis próbuje ją odzyskać, cały czas zastanawia się dlaczego Britney tak postąpiła. Britney w końcu ulega i mówi mu, że do siebie nie pasują, że on kocha coś, czego ona nie umie. Śpiewać, grać. Wtedy Louis... Tego już powiedzieć nie mogę, bo to jeszcze nie jest upublicznione. Zresztą to kluczowy moment, więc nie.
- Czemu składasz mój pranie? - zapytał ktoś za moimi plecami.
- Jeja, Ross. Nie strasz.
- To czemu? - pocałował mnie w policzek na powitanie.
- Bo tu mieszkasz. I cicho bądź. - rozkazałam i wsłuchałam się w kawałek piosenki "I gonna be".
- To "Zoom"? - zapytał.
- Tak, cicho. - utwór się skończył.
- Coś to krótkie było. - powiedział rozkładając się na kanapie.
- Idź mi stąd, bo cie za chwile tą bluzką uduszę! - krzyknęłam, a on uciekł do kuchni śmiejąc się.

♪ tydzień później ♪

      Stałam przed lustrem i nie mogłam wybrać jednej z trzech sukienek. A może założyć jakiś luźny strój? A może kombinezon? Codziennie nie nosze takich rzeczy, tak jak spodenek z szelakami. Muszę zadzwonić do Rydel, może ona mi coś poradzi. A może jednak do niej pójdę?
      Zapukałam do drzwi Lynchów. Otworzył mi Riker.
- Gdzie Rydel? - zapytałam niespokojna.
- W swoim pokoju chyba. - odpowiedział, a ja pobiegłam na górę i wparowałam do różowego pokoju. Blondynka przypatrywała się sukienkom rozłożonym na łóżku.

- Pomóż! - wypowiedziałyśmy obie naraz, po czym obie załamałyśmy ręce.
- Oglądałam odcinek sprzed tygodnia w "Zoomie" i dziewczyna ubrała się tak zwykle, codziennie. Potem zmieszali ją z błotem, bo założyła biało-czarno trampki do czerwonej bluzki! - wykrzyknęłam.
- A ja oglądałam odcinek, jak taka jedna ubrała się strojnie. Sukienka, szpilki i potem napisali, że miała nieodpowiednią fryzurę. - spojrzałyśmy na siebie i próbowałyśmy usiąść na łóżku, ale nie udało nam się to i wylądowałyśmy na podłodze, pod nim. Na głowy spadły nam sukienki Rydel.
- No to już jakieś żarty. - blondynka ściągnęła białą sukienkę z głowy.
- Ej, bo za go... - Rocky przerwał, gdy nas zobaczył. - A nie możecie ubrać się normalnie?
- Wiesz, jaki to jest sławny magazyn? - powiedziała Rydel.
- Wiem. Ale przecież ich nie obchodzi, jak wyglądacie.
- Obchodzi! - wykrzyknęłyśmy razem.
- Ubierzcie się normalnie! Jak was zmieszają z błotem, to miłość fanów do was się nie zmieni, bo jakiś magazyn napisał, że założyliście trampki do sukienki. I się fani wkurzą i rozniosą to studio "Zooma". Ech, no dobra, ja spadam. Za godzine wyjeżdżamy. - Rocky wyszedł, a dziewczyny uśmiechnęły się do siebie. Już miały plan.

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Cóż, One Shoty pojawią się nie długo, bo chcę je dodać jednocześnie, a teraz jestem na wakacjach i nie mam trochę czasu na pisanie :P Ale na pewno nie długo się pojawią! :) A ja teraz idę pojeść hotelowych płatków czekoladowych z hotelowym mlekiem xD 




2 komentarze: