Choć blog jest zakończony, będę tu wpadać, więc możecie komentować i pisać. Do końca jeszcze go nie opuściłam! I również nie zamierzam go usuwać.
Wpadajcie na nowego bloga (o wszystkim i niczym)!
Chcecie dowiedzieć się o mnie więcej? "Kontakt i Portale Społecznościowe"
Instagram: aleks_lover
Snapchat: aleksa213
Ask: aleks_to_ja
Twitter: @arleciaxd
Musical.ly: paandaa13

piątek, 12 czerwca 2015

Chapter 11 "Dla mnie to coś znaczyło."

♪ Narrator (nowość) ♪

    Laura wstała bardzo wcześnie rano. W tamtej chwili budzik wydawał się dla niej najkoszmarniejszą rzeczą, jaka mogła istnieć na całej ziemi.
-Jesteś podły.-powiedziała do niego i podeszła do garderoby. Zaczęła wybierać sobie ubrania. Dzisiaj postanowiła ubrać się jakoś "normalnie", jak twierdziła. Od początku wolnego ubierała się tylko w byle jakie ciuchy i nawet nie były to komplety.
    Dziewczyna nie myślała na razie o sytuacji z wczorajszego dnia. Spokojnie dobierała buty do błękitnej bluzki i czarnych krótkich spodenek. W końcu wybrała niebieskie vansy.
   Zeszła na dół, wcześniej się czesząc, a gdy zeszła już ze schodów, spojrzała na rozkładaną kanapę, gdzie smacznie chrapał Ross. Wróciły wspomnienia z wczoraj.
   Odgoniła je myślą, że musi zrobić sobie i blondynowi śniadanie, więc zaczęła myśleć, co zrobić na to śniadanie. Weszła do kuchni, spoglądnęła do lodówki i zobaczyła, że jest tam tylko ser, mleko i szynka. A bułki miały już trzy dni. Mąki brakło, więc naleśników nie można było zrobić. Laura postanowiła iść na duże zakupy.
   Przygotowała długą liste, co musi kupić. Przejrzała wszystkie półki i nawet łazienkę, żeby zobaczyć czy musi dokupić mydło czy jakiś proszek do prania.
   Przejrzała leki Ross'a. Zobaczyła których było mało, których trzeba kupić. I ruszyła do marketu. 

♪ Laura ♪

     W markecie było mało osób. Przecież nikomu się nie chce wstawać tak wcześnie.
     Spakowałam pomarańcze do koszyka, potem banany, jabłka. Następnie poszłam do pieczywa i wzięłam kilka bułek. I taka rutyna marketowa.
     Byłam już przy chemi, gdy dostałam sms'a.

Ross:
Kup płatkiii. Kiedy wrócisz?

Ja:
Za 30 minut. Już kupiłam.

Ross:
Okey

Spakowałam do pełnego wózka jeszcze proszek do prania i ruszyłam do kasy. Była dość duża kolejka. Powoli zaczynałam wykładać produkty, gdy nagle ktoś zrzucił mi wszystko z taśmy.
-Przepraszam, byłam przed tobą.-odwróciłam się do jakiejś nie miłej nastolatki.
-Stałam tutaj cały czas. Zresztą to nie powód, by zrzucać mi wszystko.-powiedziałam zbierając produkty. Nagle przewalił się na mnie cały wózek. Dostałam mocno jakimś napojem w głowę. Kasjerka podeszła do mnie i podniosła mnie.
-Proszę o opuszczenie sklepu.-poprosił ochroniarz tę dziewczynę.
-Nie.
-Niech pani mnie nie zmusza do zachowań siłowych. Proszę podać produkty kasjerce i opuścić sklep.
-Posłuchaj mnie, stary dziadzie.-ledwo wstałam. Chwiałam się i miałam mgłę w prawym oku.-Przepuść mnie, kupie i opuszcze ten sklep.-spróbowała go odepchnąć, ale on był silniejszy i wyprowadził ją siłą ze sklepu, a jej zakupy położył za taśmą.
Kupiłam i wyszłam ze sklepu z darmowych lodem przy oku, na koszt sklepu. Zresztą dali mi 60% zniżki na zakupy przez najbliższy miesiąc, a za te zakupy zapłaciłam tylko połowę. Postanowiłam zadzwonić po taksówkę. Przyjechała po pięciu minutach, a ja wsiadłam do niej. Gdy dojechałam pod dom, dotaszczyłam jakoś torby do domu i zamknęłam drzwi.
-Rooss! Pomóż z zakupami!-krzyknęłam, a blondyn przyszedł prawie od razu.
-O Boże, Lau! Kto ci to zrobił?-spojrzał na moją twarz.
-Ja nawet w markecie nie jestem bezpieczna.
-Peter? W miejscu publicznym cię uderzył? No to już jest szczyt wszystkiego!
-Nie, nie Peter. Taka jedna, zrzuciła mi zakupy z taśmy i wywaliła je na mnie. Mam 60% zniżki na zakupy w markecie.
-To dobrze. Chodź, trzymaj ten lód, a ja to wszystko rozpakuje. Pójdź do łazienki i to przemyj.-wziął zakupy i zmierzył do kuchni, a ja do łazienki.

♪ Ross ♪

   Laura kupiła tyle rzeczy, że mam pewien plan. Niech trochę odpocznie, a ja zaproszę ją na kolację. Nie w jakiejś tam luksusowej restauracji, tylko tu w kuchni. Oj, jaki ja mam plan!

♪ godzina 18:00 ♪

    Lau nie schodziła na dół odkąd tam poszła. Czyli gdzieś tak od czterech, pięciu godzin. Martwię się o nią, ale musiałem wszystko przygotować. Ale teraz już wszystko mam i mogę do niej pójść.
    Zapukałem do drzwi i wszedłem. Brunetka akurat przeglądała się w lustrze.
-I jak oko?-odwróciła się do mnie. Nie miała nawet śladu.
-Jest okey. Jakoś przeżyje. Ale będzie trudno.
-Nic nie widać! Naprawdę.
-No w sumie... Ale jak się pokaże?
-Nie pokaże. Kiedyś mieliśmy taką sytuację z Riker'em. Jakiś hejter go zaatakował na ulicy.
-Myślałam, że hejterzy są tylko w internecie.
-On hejtował w internecie, ale jak go zobaczył w internecie to jak przyyyywalił... to aż się przewrócił.
-I co się potem stało?
-Bał się, że mu taki wieelki siniec wyskoczy, ale nie wyskoczył.
-Ale ja się naprawdę boję no.
-Nie ma czego. Ale mam do ciebie pytanie. Wstań.-złapałem ją za rękę i wstała razem ze mną.
-Więc? Co to za pytania? Że aż musiałam wstać?-zaśmiała się.
-Czy ty Lauro, pójdziesz ze mną na kolację?
-Na kolację? Gdzie?
-Do kuchni.
-Pff. Dobra, ide ci zrobić tą kolację.-już wychodziła.
-Nie! Ja zrobię sam. A ty się wyszykuj.
-Na co?
-To będzie nie zwykła kolacja.
-Taka jak w restauracji?
-Tak. Przyjdę po ciebie za pół godziny, wcześniej schodź.
-Dobrze, czarodzieju.-uśmiechnęła się do mnie i walnęła się na łóżko.
-Ty się szykuj.
-Ross.-zawołała mnie, gdy chwytałem już za klamkę.
-Tak?
-Czy to randka?
-A chcesz, żeby tak było?
-Dobra, możesz iść.-zaczęła patrzeć się w sufit, a ja odwróciłem się do drzwi i wyszedłem. Gdy w kuchni robiłem makaron, uśmiechałem się do siebie, gdy w głowie słyszałem nasz dialog.
    Najpierw zrobiłem spaghetti, potem sos bolognese, potem deser, który włożyłem do lodówki. Potem nakryłem do stołu. Wziąłem najlepszy obrus, najlepsze sztućce i naczynia. Do kieliszków nalałem sprite'a, a makaron wystawiłem i czekałem aż ostygnie. Tak samo było z sosem.
     Pobiegłem do salonu, wziąłem rzeczy spod łóżka i pobiegłem pędem do łazienki i przebrałem się w najlepszą koszulę jaką miałem. Spojrzałem jeszcze potem do kuchni. Nałożyłem makaron i polałem go sosem. Poszedłem po Laurę.
     Zapukałem delikatnie do drzwi.
-Mogę?-zapytałem.
-Tak. Możesz.-brzmiała odpowiedź.
    Brunetka siedziała na łóżku w ślicznej granatowej sukience i jasnych niebieskich butach, a na rękach miała czarne, białe i błękitne branzoletki. Wyglądała pięknie. Ślicznie.
-Mogę panią prosić?-gest ręką z mojej strony.
-Tak, proszę pana.-wstała z łóżka i wziąłem ją pod ramię. Zeszliśmy uroczyście na dół do kuchni. Odsunąłem jej krzesło i zabraliśmy się do jedzenia w ciszy. Ale za nim to zrobiłem zasunąłem wszystkie rolety w całym domu i wszystkie firanki.
     Próbowałem się odezwać, ale jakoś nie mogłem znaleźć tematu.
-Podać deser?-zapytałem w końcu.
-Tak. Jak chcesz.-wstałem i wyjąłem go z lodówki.
-Smakowało ci spaghetti?
-Szczerze ci powiem, że nie wiedziałam, że tak świetnie gotujesz.-zaśmiała się.
-Dziękuję. Uczyłem się od Rydel.
-Ona lepiej gotuje.-spojrzałem na nią.-Dobra, remis.
-No. Lepiej.-zaśmialiśmy się. Wypiła trochę napoju.
-Sprite.
-No ba. Sprite musi być.
-Racja, bez gazowanego nie ma zabawy.
    Potem rozmowa szła gładko. Unikaliśmy smutnych i denerwujących tematów, i gadaliśmy tylko o  fajnych i śmiesznych rzeczach. Czas jakoś szybko zleciał. Wyjąłem z kieszeni mini pilocika i włączyłem telewizję w salonie. Wcześniej włączyłem płytę na DVD z muzyką do tańca.
-Zatańczysz?
-Dobrze, zatańczę.-przeszliśmy do obszernego salonu i powoli zaczeliśmy się kręcić. Po minucie przytuliła się do mnie. Było mi tak... tak ciepło w sercu. Tak miło. Wtedy za wszelką cenę, chciałem jej zapewnić bezpieczeństwo, żeby tak się czuła. Bezpieczna i szczęśliwa. Piosenka skończyła się, a Laura odsunęła się ode mnie. Spojrzała na mnie.
-Po co to zrobiłeś?
-Randke?
-Tak. Randke.
-Żeby... żeby cię rozweselić.
-Tylko po to?
-Nie. Nie tylko. Mam jeszcze jedno pytanie.
-Słucham.
    Złapałem ją za ręce i spojrzałem w oczy.
-Wyglądasz pięknie. Jak księżniczka. Z mojej bajki. Tylko z mojej. Masz piękne oczy, w które uwielbiam patrzeć, pięknie się ubierasz. Jesteś śliczna. W mojej bajce jesteś tylko ty i ja. Jesteśmy tylko my. Wczorajszy wieczór był moim marzeniem. Kolejnym rozdziałem w mojej bajce. Dla mnie to coś znaczyło. Zaiskrzyło między nami. Zaiskrzyło miłością. Miłością moją, do ciebie. I twoją do mnie. My się kochamy. Ja to wiem. Spójrz mi w oczy. Moje serce jest twoje już od bardzo długiego czasu. Będę cię chronił zawsze, będziesz przy mnie czuła się bezpieczna i szczęśliwa. Może i mógłbym ci to powiedzieć bez tej kolacji. Ale chciałem się postarać, tylko dla ciebie. Mówię to prosto z serca. Proszę cię tylko o jedno: zostań w mojej bajce i nie pozwól na więcej stron o smutku i nie szczęściu. Proszę.
    Jej oczy zaszkliły się, a po policzkach poleciały łzy wzruszenia.
-J-ja... ja... nie wiem co ci powiedzieć... Dla mnie... to też coś znaczyło. Jak na ciebie patrze lub jestem koło ciebie, to uśmiecham się zawsze. I nie pozwolę na więcej smutnych stron. W naszej bajce. Nie tylko twojej. Teraz to będzie  n a s z a  bajka. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo.
    Pocałowaliśmy się. Kolejny rozdział w naszej bajce został zakończony. Rozpoczął się nowy. Szczęśliwszy, weselszy, milszy. Pełen miłości. Jakaś przeszkoda pojawi się na pewno. Ale przejdziemy przez to razem.

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Ja chyba płaczę ;( Trochę zaszkliły mi się oczy... Nie wiedziałam, że tak się rozpisze, o bajce Ross'a. I o jego wyznaniu :) Jednak tak chciałam. I mi się udało :D I bardzo się z tego cieszę :)
Proszę o komentarze. I piszcie czy wam się podobał ;) Bardzo zależy mi na waszej opinii dotyczącej tego rozdziału. Bardzo proszę i pamiętajcie: KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ

Serdecznie dziękuję:
wika aka ponczek
czyli
 ponczek54
Za to, że komentujesz każdy mój rozdział
I że piszesz co myślisz :)
DZIĘKUJĘ :D


2 komentarze:

  1. Ojej! Podziękowania ^^
    Czujecie ten zaszczyt?
    Kocham
    Czekam
    Daj szybko.

    ~Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń