Choć blog jest zakończony, będę tu wpadać, więc możecie komentować i pisać. Do końca jeszcze go nie opuściłam! I również nie zamierzam go usuwać.
Wpadajcie na nowego bloga (o wszystkim i niczym)!
Chcecie dowiedzieć się o mnie więcej? "Kontakt i Portale Społecznościowe"
Instagram: aleks_lover
Snapchat: aleksa213
Ask: aleks_to_ja
Twitter: @arleciaxd
Musical.ly: paandaa13

piątek, 8 maja 2015

Chapter 7 "Przytuliłyśmy się i rozpłakałyśmy na dobre"

-No to po co do mnie? Ja nic nie zrobiłam...-policjanci podeszli do mnie, a ja spojrzałam na Ross'a.
-Idź i nie bój się.-odpowiedział mi na mój wzrok z poważną miną.
      Wstałam i podążyłam za policją. Wyszliśmy na zewnątrz i wsiadłam do samochodu policyjnego.
      Gdy dotarliśmy pod komisariat, znów posłusznie podążyłam za władzami. Doszliśmy pod gabinet przesłuchań. Kazali mi usiąść i spytali czy potrzebuje psychologa.
-Ale po co? Ja nie mam problemów.
-Jechaliśmy do domu pani i pani Vanessy. Państwo Marano nie żyją. Przykro mi.-do moich oczu natychmiastowo napłynęły łzy. Zakryłam twarz dłońmi.
-To... nie możliwe... Ja ich ostatnio widziałam... czy ja wiem? Rok temu? Rok i pół?
-Chce pani poznać szczegóły?
-Nie.
-Potrzebuje pani psychologa? Czy jest pani w stanie powiedzieć o tym pani siostrze?
-Nie.-odpowiedziałam ledwo słyszalnie.
-Jest pan wolna. Proszę w takim razie powiedzieć pani Vanessie, żeby przyszła na komisariat.

~♥~

      Nie wróciłam do Ross'a do szpitala, tylko od razu do domu. Zamknęłam się w pokoju, wcześniej natykając się na Van. Powiedziałam jej, że ma się zgłosić na komisariat. Na pytanie "po co?" nie odpowiedziałam, tylko pobiegłam schodami w górę. 
      Nie znam szczegółów. I nie chce ich poznawać. Widziałam rodziców rok temu. Tydzień przed moim wyjazdem. Po co wyjeżdżałam? Bo chciałam odpocząć. Zaznać czegoś nowego. Miałam dość życia gwiazdy. Więc założyłam perukę, nowy styl, wyszłam przez okno z walizką i na lotnisko. Myślałam, że jakoś mi to pójdzie. Ale po pewnym czasie zabrakło mi pieniędzy, a pracy nie mogłam znaleźć. Kradłam jedzenie z warzywniaków i nie strzeżonych marketów. Byłam głodna. I to właśnie na mnie ma Peter. Złapał mnie na jednej z kradzieży. Zabrał mnie do swojego domu, dał jeść, pić i kazał opowiedzieć dlaczego kradłam. I obiecał, że nie powie o tym nikomu. Więc opowiedziałam mu, a on odpowiedział, że przyjmie mnie na kilka dni do siebie. Dopóki nie znajdę pracy. I znalazłam ją po dwóch tygodniach. Ale wtedy musiałam znaleźć mieszkanie, bo byłam pewna, że Peter nie pozwoli mi zostać u siebie. Trochę mnie to zasmuciło. Może wtedy zaczęłam się w nim zakochiwać?
      Dobra, pomińmy, dalej. Powiedział, że nie ma problemu, żebym jeszcze została na tydzień. Znalazłam małą kawalerkę, nie daleko mojej pracy, a gdy powiedziałam o tym Peter'owi, kazał dać mi numer do właścicielki kawalerki. Dałam mu, a on zadzwonił, przedstawił się jako mój chłopak, powiedział, że ja kazałam przekazać, że rezygnuje z mieszkania. Kobieta uwierzyła. Spytałam co on robi i czemu. Wtedy powiedział:
-Zakochałem się w tobie. Prosze, zamieszkaj ze mną.
     Ale ja nadal wtedy miałam perukę. I nazywałam się Mary Loren. Musiałam mu powiedzieć prawdę.
-Ale zakochałeś się w dziewczynie z ulicy. To nie ma sensu.
-Mary, proszę...
-Ja nie jestem Mary.
-Jak nie?
      Zdjęłam wtedy perukę, a on przeżył szok.
-Kim ty jesteś? Czemu się ukrywałaś?-masa pytań zleciała na mnie z jego strony.
      Opowiedziałam mu kim jestem, czemu się ukrywałam, czym się zajmowałam i w ogóle najważniejsze rzeczy. A on przyjął to... spokojnie. W życiu codziennym i towarzyskim mówił na mnie Mery, a gdy byliśmy sami, mówił Laura.
      Potem okazało się, że ma domek letniskowy w Miami. Dostał go w spadku po babci, ale nigdy jeszcze w Miami nie był. Ale skoro ja tam mieszkam, to też tam chce mieszkać. Ja miałam przyjechać do Miami tydzień przed sylwestrem, a on miesiąc po. Ale mówił, że nie mógł beze mnie wytrzymać i przyjechał wcześniej.
      I to taka historia z Peter'em. Najpierw był dla mnie ciepły i romantyczny. Teraz jest chłodny i pełni rolę tyrana, gdy jesteśmy sami. Ale gdy jesteśmy w towarzystwie to baranek.
-Laura, wróciłam.-zapukała do mnie do drzwi pokoju Vanessa. Miała załamany głos.-Możesz otworzyć?
     Otworzyłam. Moja siostra weszła. Spojrzałyśmy na siebie. Oczy miałyśmy obie przepełnione smutkiem i żalem. Złapałyśmy się za ręce.
-Rodzice odwiedzili nas trzy miesiące przed twoim powrotem do Miami.-przełknęła śline.-Byli tydzień. A potem znowu wyjechali. Myśleli, że ty gdzieś wyjechałaś albo się wyprowadziłaś i nie martwili się. Jak wyjeżdżali, powiedziałam im, że nie ma cię już około 9 miesięcy. Byli w szoku, ale powiedzieli, że jak wrócisz, to mam dać znać. I mieli się o ciebie pytać. Ale nie dostałam dotąd żądnego sms'a. Ani telefonu.
-Zawsze interesowali się bardziej podróżami niż nami. Opiekowała się nami opiekunka.
-Zawsze o nas decydowała Lily.
-Ta opiekunka była złotą osobą.
-Umiała nas uczyć. Była dla nas takim wsparciem...
     Patrzyłyśmy się na siebie z zaszklonymi oczami. Przytuliłyśmy się i rozpłakałyśmy na dobre.
-Wiesz... ja chyba zadzwonie do Riker'a.
-A ja do Raini. Dawno się z nią nie widziałam. Potrzebuje teraz kogoś...
-A Ross?
-Ross w szpitalu, nie może się przemęczać.-wzięłam już smartphona do ręki.
-Okey.-wyszła z mojego pokoju.
     Zadzwoniłam do przyjaciółki. Odebrała po trzecim sygnale.
-Laura! Cześć Lau! Musimy się spotkać, opowiem ci o mojej pracy i jak jest tam u nas w ogóle...
-Czekaj Raini, ja nie po to dzwonie.-powiedziałam spokojnym głosem.
-Coś się stało?
-Moi rodzice... to nie sprawa na telefon. U ciebie za piętnaście minut?
-Jasne, wpadaj. Czekam! I się nie żegnam!
-Okey, to pa... znaczy... do potem.-odpowiedziała mi cisza.-To ja się rozłączam.

~♥~

     Weszłam do ogródka przyjaciółki i zmierzyłam do drzwi. Zanim zapukałam, czarnowłosa otworzyła mi.
-Ni c się u ciebie w domu nie zmieniło. I ty również jesteś taka sama.-wyściskałyśmy się mocno.
-Ty też sie nie zmieniłaś. Jak bardzo wszyscy tęsknili. Po coś ty wyjeżdżała?
-Mam dość wyznań. Opowiem ci wszystko potem. Moi rodzice nie żyją.
-Powiedzieli ci? W końcu. Durne te badania psychologiczne.
-Co? Jakie badania?
-Bo policja... prowadziła jakieś badania psychologiczne... Że jeszcze nie znają szczegółów to ci nie powiedzieli.
-Durne. A powiedz mi jeszcze jedno. Prowadzili jakieś poszukiwania?
-Tak. Ale zatrzymali je po czterech miesiącach. Nie wierzyli, że się odnajdziesz. I... a może chcesz coś do picia?-nagle zmieniła temat.
-I...? Co?
-To chcesz?
-Raini, nie zmieniaj tematu.
-Musiałybyśmy wyjść.
-To chodź.

~♥~

     Przyjaciółka przyprowadziła mnie na miejscowy cmentarz. Nigdy nie lubiłam tu przychodzić. Jest tu taki bardziej ponury nastrój niż na innych cmentarzach. Na samym początku chodnika są pochowane małe dzieci. To takie smutne... Umrzeć w tak młodym wieku. I powiedzieć pierwsze słowo tuż przed śmiercią. To takie bardzo przygnębiające.
-Nie powinnam tu przychodzić. Tu będą pochowani moi rodzice. Nie chce przychodzić tu wcześniej. Bo przecież jak oni już zostaną  pochowani, to będę musiała przychodzić o wiele, wiele częściej.-zaczęłam od nowa płakać.
-Spokojnie. Ale musisz to zobaczyć. Zamknij na razie oczy.-zrobiłam tak jak kazała mi przyjaciółka. Zaprowadziła mnie potem sama do jakiegoś tam miejsca i pozwoliła otworzyć oczy.
     Ujrzałam marmurowy nagrobek, na którym było moje zdjęcie, moje imię i moje nazwisko. A na nim świeże, różowe róże. Stałam przed swoim własnym grobem!

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Hey, koale :D Takie dramatyczne zakończenie rozdziału...
Komentujesz-motywujesz.
Dziękuje za komentarze pod rozdziałami :) Blog się rozkręca! Jeszcze tylko koło 60 wyświetleń i będzie 1000! Tak bardzo się cieszę! :D Cieszę sie też z sukcesu Wioli W. Ktoś z was czyta jej bloga? Przyjaźń, miłość, marzenia - Oto Cała Ja!!! Ma już tysiąc wyświetleń! Jeśli ktoś z was to czyta, to bardzo proszę komentujcie jej posty. To dla niej mega ważne. To samo odnosi się do "Przyjaźń zawsze pozostanie w końskim sercu". Linki do tych blogów są w zakładce "Wasze blogi".
Miłego dnia koale!

PS ktoś jeszcze chciałby polecić swojego bloga, piszcie w komentarzu pod tym postem (i pod następnymi) lub w zakładce "Wasze blogi". Zamieszcze je tam i zareklamuję :)


(Strasznie spodobała mi się ta piosenka, posłuchajcie!)

3 komentarze:

  1. Cuuudooowny rozdział! Laura nad swoim własnym grobem? No nieźle...
    Jeszcze nie żyją jej rodzice... :c
    Czekam na next! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to nad swoim?!
    Porypało?!

    ~Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak nad swoim grobem? Teraz chcę szybko next'a! Now!

    A gdybyś chciała to wykonałabym dla ciebie nagłówek, bo nie mam na razie nic takiego do roboty, a zamówień jest mało ;)

    Pozdrawiam i żądam next'a!

    OdpowiedzUsuń