Choć blog jest zakończony, będę tu wpadać, więc możecie komentować i pisać. Do końca jeszcze go nie opuściłam! I również nie zamierzam go usuwać.
Wpadajcie na nowego bloga (o wszystkim i niczym)!
Chcecie dowiedzieć się o mnie więcej? "Kontakt i Portale Społecznościowe"
Instagram: aleks_lover
Snapchat: aleksa213
Ask: aleks_to_ja
Twitter: @arleciaxd
Musical.ly: paandaa13

poniedziałek, 27 lipca 2015

Chapter 19 "W naszej bajce"

      Świat wydawał się rano pochmurny i smutny, jakby wiedział, że stanie się coś złego. Bal miał być dopiero wieczorem,  a Ross za wszelką cenę chciał zobaczyć swoją dziewczynę w tej cudnej sukni ślubnej o której opowiadała. Nie wpadł jednak na pomysł, by szukać pod kanapą. Suknia była szczelnie zapakowana w folię, więc żaden kurz, ani żadna bakteria, nic by się do niej nie dostało.
      Laura do godziny trzynastej była cały czas w piżamach, ale jednak w końcu się ubrała i postanowiła się przejść. Ross zaprzestał szukania przebrania i poszedł w ślady Laury, ale dopiero pół godziny później.

♪ Ross ♪

Gdy przeglądałem Twittera, idąc ulicami miasta do domu, zadzwonił do mnie menager zespołu.
- Za tydzień ty i zespół macie wywiad do tego... no... co za nazwa...
- "Jay Show"? - próbowałem coś podpowiedzieć.
- Coś ty. Wiesz, że go nie lubie. Inny program. Popularny, ale ja nie mam pamięci do nazw...
- "Zoom"? Proszę, powiedz, że załatwiłeś nam wywiad w "Zoomie"!
- Tak, to ta nazwa. Masz jednocześnie też reprezentować "Austin & Ally"
- Porozmawiaj z menagerem Laury. Jej marzeniem było tam wystąpić.
- Spróbuje.
- I jeśli się zgodzi to niech nie dzwoni.
- I tak zadzwoni.
- No racja. No to się postaraj. No dzięki. - rozłączyłem się, ponieważ dotarłem już do domu. Miałem już wejść do ogrodu, ale zauważyłem kilka metrów ode mnie Laurę.
- Kto do kogo ma nie dzwonić? - podeszła do mnie.
- Tylko tyle słyszałaś?
- Tak. Powiesz mi?
- Znasz "Zoom"? - zapytałem chowając telefon do kieszeni.
- No jasne! Kocham ten program! Są tam wywiady z największymi gwiazdami i aktorami najsławniejszych seriali! A co? - ostatnie słowa wypowiedziała z zaciekawieniem.
- Chyba załatwiłem ci tam wywiad ze mną i R5.
- Aaaaa! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Jak ja cię kocham! - przytuliła mnie mocno na oczach kilku osób.
- A tam. Nie ma sprawy.
- Nie ma sprawy?! Jest sprawa! Kiedy to jest?
- Za tydzień.
- Muszę sobie przygotować odpowiedzi! To taki sławny program! - złapałem ją za rękę i zacząłem prowadzić do domu. - Muszę obejrzeć kilka odcinków i w ogóle! Przecież jak spale jakąś odpowiedź to masakra! - spojrzałem na nią, otwierając drzwi. W odpowiedzi mojego wzroku, zachowała się jak Ally z pierwszego sezonu. - Dobra, już nie będe. - przepuściłem ją w drzwiach i sam wszedłem.

~♥~

     Po kilku godzinach, ściemniło się. Została bardzo mało czasu do balu. Laura chodziła od pomieszczenia do pomieszczenia nie wiedząc co zrobić i od czego zacząć przygotowania. Gdy z salonu szła do łazienki, zatrzymałem ją i objąłem.
- Mam dość jak tak chodzisz od jednego miejsca do drugiego.
- Ale ja muszę się szykować! - próbowała się wyrwać. Przytuliłem ją mocniej.
- Niee, najpierw powiedz, gdzie chcesz iść.
- Emmm... Najpierw powinnam iść zrobić paznokcie, żeby potem nie ubrudzić sukienki.
- Potem?
- Pomaluję się szybkoschnącym i powinno mi to zająć około pięciu minut. Chociaż zajmę się tym staranniej. Następnie założę suknię. Potem fryzura i buty. Na końcu makijaż. I jestem gotowa.
- A ja w tym czasie zdążę założyć garnitur i ułożyć fryzurę. No i buty. - puściłem dziewczynę.
- Chciałeś mnie po prostu ogarnąć! Dziękuję. - pocałowała mnie w policzek i pobiegła do swojego pokoju.

~♥~

      Opierałem się o szafkę koło kanapy w salonie. Nie widziałem Laury, gdy szła po kosmetyki już ubrana do łazienki, czego bardzo żałuję. Czekałem koło piętnastu minut, aż moja dziewczyna wyjdzie ze swojego pokoju.
     Zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłem, a w drzwiach znajdowała się dwójka mojego rodzeństwa, czyli Rydel i Riker ze swoimi drugimi połówkami, Ellingtonem i Vanessą. Przywitałem się z nimi i kazałem wejść do środka, ponieważ wieczór był zimny. Dziewczyny wyglądały prześliczne w strojach cesarzowych, a chłopaki gustownie w strojach hrabiów. Ja miałem na sobie zwykły garnitur i ułożyłem sobie włosy na "tamte czasy".
- Postanowiliśmy do was wpaść i zabrać się z wami. Gdzie Laura? - zagadnęła Vanessa.
- Przebiera się. - odpowiedziałem i spojrzałem na chłopaków. Mieli takie miny jakby za moimi plecami był jakiś cud świata. Odwróciłem się i ujrzałem cud świata.

    Po schodach schodziła brunetka o błyszczących oczach, ślicznej twarzy i przepięknej, nieziemskiej sukni. Jej buty były ozdobione diamencikami, tak jak jej strój. Wydawało się, że na włosy ktoś posypał jej złoto.
     Laura podbiegła do siostry i przyjaciółki. Przytuliła je mocno.
- Laura... Wyglądasz ślicznie! - krzyknęła Rydel.
- Wow! - dodała Vanessa.
- Dziękuję. Wiecie już o wywiadzie w "Zoomie" za tydzień?
- Tak. Strasznie się cieszę. Tylko Vanessy nie będzie. - Rydel posmutniała po ostatnich słowach. Dziewczyny odwróciły się do nas.
- Idziemy? - Van spojrzała na Rikera.
    Ja cały czas byłem oszołomiony widokiem Laury. Jednak ja i chłopaki ogarnęliśmy się widokiem swoich dziewczyn i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Droga minęła nam wesoło. Do pomieszczenia musieliśmy wchodzić tylko w dwójkę, bo było małe na trzy przepiękne suknie. Najpierw wszedł Ratllif z Rydel, potem Riker z Vanessą, na końcu ja z Laurą. Gdy wkroczyliśmy my, wszyscy spojrzeli na nas i zaprzestali tańczyć. DJ, który opowiadał mi historię o Smutnej Pannie Młodej, wyłączył na chwilę muzykę.
- Drodzy państwo, od czterech lat, nie pojawiała się u nas Cristine. Powitajmy ją. - rozległy się oklaski i okrzyki. - Panno Cristine, proszę wejść na podest. - poprosił przez mikrofon DJ. Podszedłem z Laurą do ruchomego podestu. Sam wejść nie mogłem, ale trzymałem dziewczynę za rękę dopóki nie doszła do końca schodów.
    Gdy Laura ukłoniła się do publiczności, podest zaczął się podnosić, czego brunetka lekko się przestraszyła i zachwiała. Po chwili wszystkie światła skierowały się na Cristine, a portret prawdziwej Panny Młodej został odsłonięty.
- Mamy najbardziej podobną Cristine od trzydziestu lat! - znowu okrzyki i oklaski. Nie umiałem powiedzieć czy na obrazie jest Laura, która stoi pod swoim własnym obrazem, czy Cristine, która z tego obrazu wyszła.
      Po sprawdzeniu podobieństwa do panny Vertino z przebraną panną Vertino, był uroczysty polonez.
- Ostatnio poloneza tańczyłam na koniec gimnazjum! - oświadczyła brunetka, gdy reżyser ustawił nas na samym początku tańczących.
- Z kim? - zapytałem ciekawy.
- Z moją pierwszą miłością z gimnazjum. Już go nie pamiętam. Miał chyba na imię Sam. Znaczy, tak go nazywali. Ale naprawdę nazywał się inaczej.
        Następnie młodsi mogli sobie zrobić zdjęcie ze swoimi idolami z serialu i z mini porozmawiać.
        Potem uroczysta kolacja z zastawą wyglądająca, jakby była z szesnastego wieku. Ale dania były na wiek teraźniejszy. Gdy Laura skończyła jeść, podeszła do reżysera, który siedział kilka krzeseł od nas.

♪ Laura ♪

        Skończyłam jeść i złapała mnie chęć na kłótnie w sprawie serialu, więc podeszłam do mojego szefa.
- Witam, panie Kopelow. - ukłoniłam się i ułożyłam dłonie jak to zwykle robią damy w filmach o tamtych czasach. - Chciałabym z panem porozmawiać w sprawie serialu.
- Dobrze. Wyjdźmy do ogrodu. - reżyser wstał i razem zmierzyliśmy do wyjścia.
       Cały budynek był w nastroju balowym. Gdy wyszliśmy, kilka drzwi dalej była nagrywana jakaś scena, w której wybucha bomba, albo coś tam wysadzają. Wystrój budynku, aż przestał być taki piękny od takich dźwięków.
       Nigdy nie przechodziłam z Rossem, z Raini, ani z Calumem przez ogród Studia. Omijaliśmy go szerokim łukiem, ponieważ woleliśmy wejść od tyłu, od zaplecza i rekwizytorni. Tam zawsze się coś działo. Na przykład kiedyś przyłapaliśmy sprzątaczkę na paleniu papierosa, a podobnież w firmie zakazane jest palenie. Nie jest to zbyt ekscytujące, ale rzeczy, które dość za często widzimy są jeszcze bardziej złe. Kiedyś myśleliśmy, że wybuchł pożar, ale to tylko kamerzysta z innego filmu chciał spalić swoją kamerę, bo nie miała efektu "lomo" w przerabianiu nagrań.
       Ogród był naprawdę śliczny. Kwiaty tu, kwiaty tam, równo obcięte krzaki i trawnik.
- Specjalnie na bal kazałem wykupić sto różnych kolorów róż i postawić w Studiu i w przypadkowych miejscach w ogrodzie.
- Bardzo dobrze pan postąpił. To prześlicznie wygląda.
- Taką miałem szczerą nadzieję. O czym pani chciała ze mną pogadać?
- Panie Kopelow, proszę mówić po imieniu jak codziennie.
- Nie mogę. Podczas balu zakazane jest mówienie mową dwudziestego pierwszego wieku, hrabino.
- No dobrze... Chciałam pogadać o serialu. - reżyser spojrzał na mnie nic nie odpowiadając. - Hrabio. - dokończyłam.
- Czy popełniłem w czymś błąd?
- Ja i mój... eee... mój najdroższy przyjaciel Ross, dyskutowaliśmy ostatnio o skutku balu. W e-ma... w wiadomości, było napisane, że "z okazji rozpoczęcia nagrywania serialu, które rozpocznie się w październiku". Ja i hrabia Ross nie rozumiemy tych słów. Przecież nagrywanie zostało zakończone cztery dni temu, proszę pana.
- Otóż, to były tylko próby nagrywania. Do tego jakże sławnego programu telewizyjnego ogłosiliśmy już oficjalnie w kwietniu, że sezon czwarty "Austin & Ally" będzie nagrywany na pewno.
- Raczej chyba "Hrabia Howard & Hrabina Eleonor". - zaśmialiśmy się. - Czyli całe to nagrywanie... to na nic? - posmutniałam.
- Oczywiście, że nie. Niektóre odcinki będziemy porównywać z tymi nowymi i sprawdzać, które są lepsze. Proszę się nie smucić, pani Marano.
- Ale mamy szkołę, hrabio, jak my to mamy połączyć! To absurdalne!
- Będziecie od razu po szkole przychodzić do Studia.
- Ale wywiady, spotkania ze znajomymi, zajęcia dodatkowe.
- Trzeba to jakoś połączyć. Sobota i niedziela, będą dniami wolnymi. Cóż, muszę już wracać. - oznajmił nagle i zatrzymał się.
- Czuję, że nie długo będzie wybieranie na króla i królową balu. Wraca pani ze mną?
- Nie, dziękuję za propozycję, ale jeszcze trochę się przejdę. Proszę powiedzieć mojemu... drogiemu przyjacielowi Rossowi, że nie długo przyjdę. Przekaże mu to pan?
- Oczywiście. Życzę miłego spaceru. Proszę wracać szybko. Nie może hrabinę ominąć wybieranie zgromadzonych na balu pięciu najpiękniejszych dziewczyn. Jedną wybieram ja. Jest pani najpiękniejsza tego wieczoru. Zostanie pani wybrana większością głosów, tego jestem pewien. Nie żegnam się. Czuję, że nie długo się zobaczymy.
- Na pewno. - ukłoniłam się. Chwilę jeszcze patrzyłam na oddalającego się szefa, ale w końcu odwróciłam się i zaczęłam przemierzać ogród patrząc na szczegóły.
     Mogło się wydawać, że sprowadzono tutaj najpiękniejsze kwiaty świata. Przerażało mnie tylko to, że jestem tu sama. Reszta ludzi była w środku, tylko ja chodziłam po ogrodzie zalanym promieniami księżyca.
     Moja suknia była śliczna. Spoglądałam czasem na nią, nie wierząc, że naprawdę mam ją na sobie. Wyobrażałam sobie czasem, że obok mnie idzie mój tata i prowadzi mnie do mojego ukochanego. Ktoś dla mnie bliski gra marsza weselnego. Łapię rękę mojego przyszłego męża i spoglądam na niego. Gdy byłam mała, nigdy nie widziałam twarzy tej osoby. Teraz widzę Rossa. Jednak wszystko może się zmienić... Ale nie chciałabym tego i to właśnie z nim chciałabym spędzić resztę życia. Przechodzić z nim przez problemy i cieszyć się z nim każdą wesołą chwilą. W naszej bajce. Ale jeszcze lata miną, zanim drugi raz, założę suknię i kupię welon.
      Coś zaszeleściło w krzakach. Pomyślałam, że to jakiś ptak, czy coś innego i szłam dalej. Znowu szelest. Zatrzymałam się i popatrzyłam jak ten szelest oddala się ode mnie i w końcu zaprzestaje na końcu żywopłotu. Trochę się bałam, ale za wszelką cenę chciałam zobaczyć co się tam kryje. Podeszłam spokojnie do końca i zobaczyłam kogoś, kogo wcale nie chciałam widzieć już nigdy w życiu na oczy.
- Witaj, hrabino. - Peter podszedł do mnie i ucałował mi rękę.
- Czego chcesz?
- Jesteś Cristine, nie jakąś nędzną władczynią, kochanie. "Twój drogi przyjaciel" odciął by mi głowę, gdyby to usłyszał. - zaśmiał się, ale ja nadal byłam przerażona. Uśmiechnęłam się jednak, dawne zasady etykiety.
- Proszę, byś opuścił bal.
- Nie masz prawa mnie o to prosić. Jestem tu legalnie i według prawa. Chciałem się tylko trochę rozerwać. Pani, jak układa ci z twoim kochasiem?
- Nie obchodzi mnie mowa tego balu, gdy nie słyszą mnie jego organizatorzy. Odejdź ode mnie. - rozkazałam, ale on złapał mnie za rękę.
- Puść ją! Nie masz prawa! - usłyszałam krzyk z alejki, którą szłam. Biegła do nas Mary. W długiej sukni miała to utrudnione. - Zostaw ją, nieznajomy. - powiedziała i uwolniła moją rękę z uścisku.
- Nieznajomy? Vensis! Ogarnij się! - krzyknął Peter i załamał ręce.
- Mówiłam, masz zakaz zbliżania się do nich!
    Nie rozumiałam sytuacji.
- Wy się znacie? - zapytałam. Mary spojrzała na mnie pełnym strachu spojrzeniem. Jednak Concory patrzył na mnie pełen wściekłości w oczach.

2 komentarze:

  1. Wo, wo, wo.....
    OMG! (Wybrazcie sobie, glos jakiejs vlogerki modowej ktora jest taka niby ĄĘ XD)
    Czekam!

    -Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń